Strachy Na Lachy są bękarcim dzieckiem Grabaża, lidera kultowej już kapeli Pidżama Porno. Jak mówi sam Grabaż, za pracę nad repertuarem Strachów zabierał się zawsze, kiedy wyczerpało go artystycznie tworzenie dla Pidżamy. Tak jest i tym razem – po dwóch latach, które ubiegły od wydania pierwszego albumu Strachów Grabaż nazwał rok 2005 rokiem Strachów Na Lachy. Odsunął na bok pozostałe zainteresowania i nagrał z kapelą płytę „Piła Tango”, która wdarła się na rynek w listopadzie.
Inspiracje muzyczne są oczywiste – większość kawałków opiera się na rytmach i melodyce na wskroś jamajskiej, słyszymy reggae, ska a nawet lekki dub. Grabaż nie zrezygnował jednak ze swoich korzeni zwłaszcza jeżeli chodzi o teksty – są one ciągle tak samo proste, prawie niedbałe (jak i dykcja ich autora), cechujące się anarchistyczną przekorą i ostrymi kolcami krytyki sytuacji społecznej. Jeżeli chodzi o warstwę muzyczną, to pojawiają się także aromaty latynoskie („Niecodzienny Szczon”), wspomnianą Jamajkę przywołują charakterystyczne organy Hammonda, utwór „Zimne dziady listopady” z kolei rozpływa się w na wskroś jesiennych, wilgotnych przestrzeniach, ożywionych tylko przez zawodzącą cicho fujarkę. Płytę kończy kompozycja „Na pogrzeb króla”, zalatująca lekko klimatem połowy lat 70 – ych i rozwijająca się od spokojnej funky-jazzowej sielanki po niezłą techno-rockową jazdę graną na żywo, bez korzystania z elektroniki.
W najbliższych miesiącach kapela przymierza się do dłuższej trasy koncertowej i zamierza dotrzeć do wszystkich zakątków Polski, więc być może także nam się oberwie. Sądząc po solidnym wsparciu wśród rzeszy studentów wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby Grabaż przyjechał nas postraszyć na tegoroczne Cieszynalia. Ale kto go tam wie … na razie – o ile nie straszny wam rock i reggae wzbogacony o ciekawe teksty, zapraszam do przesłuchania płyty i życzę miłej zabawy.