Kapela, której w niezwykły sposób udało się wstać z martwych. Kapela, która wystartowała ongiś na undergroundowej fali ciężkiego rocka a odrodziła się jako popowa ikona. Kapela z najlepszym angielskim wokalem na terenie całej byłej Czechosłowacji. Kapela, w której skład wchodził jeden z najlepszych czeskich producentów muzycznych. Ile ostanie się z bestii list przebojów, gdy odjąć ten ostatni atut? Okazuje się, że niewiele.
Nowa płyta SL jest solidnie zrobiona – jak na czeską kapelę. A to jest o wiele poniżej standardu, którego panowie zwykli się trzymać. Poziom aranżacji strasznie ucierpiał po odejściu Jardy Halešica. Nie udało się odtworzyć tego bogatego, nowoczesnego dźwięku, z którym powrócili do życia kilka lat temu (płyta „Resurrection”). W lepszym wypadku można usłyszeć pomysły podkradzione od zachodnich kapel (początek „Reason Coming” brzmi na przykład – wypisz wymaluj – jak Coldplay). Często jest jednak gorzej – można potknąć się o obleśne wręcz aranżacje, jak na przykład na starcie i w refrenach utworu „World of Prose”, w którym syntetyczny fortepian i smyczki tworzą tandetne tło dla jeszcze bardziej taniej i oklepanej gitary akustycznej.
Te braki w warsztacie produkcji ukazują słabe miejsca twórczości kapeli – mianowicie niezbyt inwencyjne melodie (o których podkradanie też już nieraz ją zresztą oskarżano), czasem wręcz watę melodyczną. Miły wyjątek stanowi „English Stereo” – pierwszy singiel płyty, utwór o żywych i energicznej aranżacji. Szkoda, że tak przypomina zlepek utworów ze starszych płyt. Kolejnym przyjemnym akcentem płyty jest z kolei „Light of My Life” – mocno rockowe, acz melodyjne granie o widocznych nu-metalowych inspiracjach. W kilku pozostałych utworach można by znaleźć wiele ciekawych momentów, które niestety rozmyją się w schemacie zwrotka-refren („I Was Wrong” z ciekawą zwrotką, ale banalnym refrenem, który to układ jest powtarzany od początku do końca).
Innymi słowy – niezbyt się panowie popisali. Nie będzie nowych fanów, ale starzy się chyba zbytnio nie obrażą. Werdykt jest oczywisty – lubicie kapelę, kupcie nowy krążek. Nie interesowała was zbytnio? Inwestujcie w bilety do kina, kręgle albo czekoladowe orgie. Bo życie krótkie a pieniędzy też szkoda.